Z jakiego powodu ufam rodzicielstwu bliskości?

Jestem przekonana, że rodzicielstwo to jedna z najtrudniejszych (a raczej bądźmy szczerzy: najtrudniejsza) sztuka, z jaką mierzymy się w czasie naszej ziemskiej wędrówki.

Bo to praca nieustanna, nielimitowana czasowo, a weekendy i święta nie są tu miłym odstępstwem…

Bo nie masz gotowego scenariusza, a każdego dnia tworzysz go sam/a i jeszcze nie wiesz jaka sztuka z tego wyjdzie…

Bo to przede wszystkim praca nad samym sobą, praca u podstaw i u korzeni, a te bywają słabo ugruntowane w matce ziemi, pokiereszowane, zniszczone i niewydolne na skutek własnych trudnych doświadczeń bycia dzieckiem. Ale nie wyobrażam sobie, żeby od nich nie zaczynać i nimi się nie zajmować, gdy zostajesz rodzicem i pragniesz być „wystarczająco dobry” w tej roli.

A gdy nim zostajesz, wokoło pojawiają się specjaliści różnej maści: od karmienia piersią, od spania z dzieckiem, od noszenia pieluch, od szczepień (ochronnych…?), od nagradzania i karania, sterowania, formowania, cudowania…

Rodzice niejednokrotnie słyszą (bo różni specjaliści jak mantrę powtarzają, choć sami tego nie stosują bądź stosują, ale na własnych dzieciach wcale im się to nie sprawdza):

 …że na gruncie rodzicielskim powinni mieć zawsze wspólną linię wychowawczą przed dzieckiem (a niby to dlaczego…? czyli  mają udawać, że choć są innymi osobami, to myślą zawsze tak samo…?);

… żeby być konsekwentnym do upadłego, bo jak tylko się ugniemy, mały rzezimieszek od razu to wykorzysta (człowiek funkcjonujący jak maszyna…?);

… żeby posiłkować się w wychowaniu nagrodami i karami (ok, czyli od początku powinniśmy mieć w zanadrzu konkretne techniki, za pomocą których będziemy wychowywać młodego człowieka?).

I wiele innych. I rodzice niejednokrotnie słuchają, próbują podążać, próbują wdrażać, karmią piersią z zegarkiem w ręku, tworzą skomplikowane tablice punktowe, sadzają na „karne jeżyki”.

Niektórzy będą tak robić nieustannie przekonani o skuteczności takiego działania, zapatrzeni w autorytety, tzw. profesjonalistów. Niektórzy rodzice po czasie zorientują się, że to nie działa, ale i tak będą trwać w tym nadal, nie słuchając głosu swojego serca i go lekceważąc (bo nikt ich nie nauczył, aby słuchać swojego serca i intuicji).

Osobiście od jakiegoś czasu wierzę szczerze w to, że warto słuchać własnego serca i że ono jest niezbędne do tworzenia relacji z drugim człowiekiem. Z dzieckiem także, bo to człowiek.

Osobiście od jakiegoś czasu wierzę szczerze w to, że matka ziemia jest najmądrzejszą z matek i uczy nas tego, że należy jej ufać. Wszystko na ziemi ma swój cykl, swój rytm, zmienia się i przeobraża, a „Trawa nie rośnie szybciej, gdy się za nią ciągnie” (prof. Gerald Hüther).

Mam poczucie, że rodzicielstwo bliskości (ang. Attachment Parenting, termin po raz pierwszy użyty i spopularyzowany przez Williama i Marthę Searsów) dotyczy właśnie słuchania swojego serca, zaufania biologicznemu instynktowi. To także zaufanie rodziców do dzieci i dzieci rodziców. To przede wszystkim budowanie relacji w rodzinie.

Przekonuje mnie to, że rodzicielstwo bliskości nie stanowi kolejnego systemu teoretycznego, szkoły psychologicznej czy metody wychowawczej.

Jest to raczej pewien klimat filozoficzny, zbudowany na kilku filarach, pomocnych w budowaniu relacji (pomocnych, co nie oznacza koniecznych i niezastąpionych, np. można nadal pozostawać w bliskiej relacji z dzieckiem nie karmiąc piersią). Należą do nich:

1. Więź uczuciowa podczas narodzin– zaopiekowanie przez rodzica naturalnej, biologicznej potrzeby dziecka do bycia z nim blisko zaraz po narodzinach;

2. Karmienie piersią- to nie tylko zapewnienie dziecku najbardziej naturalnego i dostosowanego do jego potrzeb pokarmu odżywiającego komórki jego ciała, ale także istotne narzędzie bliskości, umożliwiające matce naukę odczytywania sygnałów płynących od dziecka;

3. Noszenie dziecka– zapewniające fizyczną bliskość, bezpieczeństwo, spokój, a także pobudzające do odkrywania świata, umożliwiające naturalne uczenie się od rodzica, wykonującego w tym czasie rozmaite czynności;

4. Spanie blisko dziecka– zaspokojenie naturalnej potrzeby każdego człowieka do kontaktu, fizycznej bliskości i ciepła (poprzez regulowanie dzięki bliskości ciała matka ciepłoty ciała dziecka) także w czasie snu;

5. Traktowanie płaczu dziecka jako sposobu komunikacji– rozumienie tego, że płacz jest naturalnym, biologicznie zaprogramowanym sposobem dziecka na przetrwanie i wyrażenie swoich potrzeb w relacji z opiekunem. Nie jest zaś narzędziem manipulacji;

6. Stronienie od „treserów dzieci”– wystrzeganie się porad tzw. fachowców, które nie służą tworzeniu dobrej relacji pomiędzy rodzicami i ich dziećmi, a raczej skutkują osłabianiem zaufania, więzi i tworzeniu emocjonalnego dystansu;

7. Równowaga- balans pomiędzy realizowaniem potrzeb dziecka, własnych potrzeb a potrzeb w relacji małżeńskiej. Tworzenie relacji w rodzinie tak, aby nie doprowadzać do zaniedbywania którejś ze stron. Bo każda osoba jest ważna i ma swoje potrzeby.

Bardzo bliskie jest mi myślenie o niepowtarzalności każdej istoty ludzkiej. O niepowtarzalności każdego rodzica, dziecka, relacji małżeńskiej i całej konstelacji rodzinnej. A skoro tak jest, to trudno mówić o pewnym schemacie wychowania, złotych wskazówkach i niezastąpionych metodach wychowawczych. Ufam rodzicielstwu bliskości, bo takowych (wskazówek i złotych rad) nie proponuje, uznając indywidualność i potrzebę podążania za konkretnym człowiekiem. Specjalista w pracy z rodziną ma za zadanie poznać ją i pomóc wspólnie szukać takich rozwiązań, które uczynią ją prawdziwie życiodajnym gruntem do wzrastania kolejnych pokoleń gatunku ludzkiego. To nie rodzina ma się dostosować do odgórnie uznanych zaleceń profesjonalistów.

Ufam rodzicielstwu bliskości bo stawia przede wszystkim na relację i szacunek w tejże.  Życzę sobie i Wam, aby dzieci w tej relacji z nami czuły się prawdziwie kochane i szanowane. Aby były szczęśliwe i dobrze się rozwijały. Aby kiedyś szczerze mogły zidentyfikować się ze słowami piosenki Wojciecha Młynarskiego:

Nie ma jak u mamy,
Ciepły piec, cichy kąt.
Nie ma jak u mamy,
Kto nie wierzy robi błąd.

Oczywiście niech ojców też to dotyczy ?

Paula Wrześniewska

psycholog, psychoterapeuta
Mozaika- psychoterapia, diagnoza, rozwój

Bibliografia:

Stein, A. (2019). Dziecko z bliska. Zbuduj z dzieckiem szczęśliwą relację. Warszawa: Wydawnictwo Mamania.

https://dziecisawazne.pl/7-zasad-rodzicielstwa-bliskosci/

https://dziecisawazne.pl/skad-sie-wzielo-attachment-parenting/